- Mam taką śmieszną historię do opowiedzenia – zaczął ksiądz magister Wojciech – w zasadzie nie będzie to bardzo przyjemna historia… Nawet niesmaczna…
- Proszę, proszę – powiedział zachęcająco ojciec Jacek.
- Byle była bez morału – dodał prałat Paweł.
- No to po kiełbasce – powiedział ksiądz magister Wojciech, otworzył lodówkę i zaczął kroić kiełbasę podwawelską.
- Przyszedł do mnie taki przeterminowany kandydat do kapłaństwa – mówił dalej ksiądz magister Wojciech – pięćdziesiąt kilka lat, z doktoratem, dorosłe dzieci. – „A co z żoną?” – pytam. – „Żona daje mi dyspensę od małżeństwa” – mówi. – „Takich nie bierzemy” – mówię mu. – „Ale ja bardzo proszę, ja mam powołanie! Jak widzę podniesienie albo adorację, to aż się we mnie wszystko trzęsie, o, tak!” – „To żaden dowód, mówię.” – „Tylko mam jeden problem: mnie się bardzo podobają kobiety, ale niech ksiądz poczeka” – prawie krzyczy, widząc, że idę do drzwi. Śmiać mi się chciało.
- „Ja nie jestem niewierny, ale mnie się bardzo podobają kobiety, więc je podrywam, ale tak bardzo niezobowiązująco. Bo ja mam taką teorię teologiczną – mówi tamten – że Pan Bóg to taka cudowna, idealna, kochana kobieta. I że jak przyjdę do was, to znaczy do niego, to mi przejdzie to podrywanie.”
- „Mylisz się pan” – mówię mu – „Pan Bóg to taki idealny mężczyzna, i on potrzebuje dobrych kolegów do gry w piłkę, a nie jakichś rozmazgajonych podrywaczy. I w ogóle spadaj stąd, pedale jeden.”
- „P… pedale?”
- „Jakbyś naprawdę chciał kobiet” – mówię mu – „to byś te swoje laski na boku podrywał jak każdy mężczyzna, na forsę, na samochód, na ciuchy czy na seks, w normalnych, nieuczciwych zamiarach. Typowy ukryty pedał. A my cię nie wyleczymy. Spadaj stąd, geju” – i pokazałem mu drzwi.
- Rzeczywiście trochę niesmaczna historia – mruknął ojciec Jacek.
- Podwawelska bardzo dobra. Może trochę więcej pieprzu by nie zaszkodziło – powiedział prałat Paweł.