- Jeden mój znajomy proboszcz – mówił prałat Paweł – miał sen, a w tym śnie przyśniło mu się, że stoi na emporze koło organów, a przy organach siedzi nie kto inny, tylko Jan Sebastian Bach w peruce i liberii dworskiej, i gra: „Nadciąga noc komety, ognistych meteorów deszcz”, kiwając przy tym głową do taktu.
- Maanam – powiedział ksiądz magister Wojciech.
- „Proszę pana, halo!” – mówi do niego ten proboszcz we śnie – „tutaj jest kościół. Nie gra się przebojów polskiej muzyki rozrywkowej.”
- „Kein Polnisch” – mówi Bach i gra dalej.
- No to mój ksiądz proboszcz się wkurzył – opowiadał dalej prałat Paweł – to jest zdenerwował się… i dawaj tego Bacha za liberię. Zaczęli się szarpać, bo tamten zaparł się nogą w pedał. Ale w końcu udało mu się zrzucić tego Bacha z empory. I patrzy na dół, a tamtemu spadła peruka i widać przylizane blond włosy z pożyczką. Kto ma przylizane blond włosy z pożyczką?
- Na pewno ojciec proboszcza, to oczywiste – powiedział ojciec Jacek, który, jak już wspominałem, był freudystą.
- Ksiądz biskup – powiedział ksiądz magister Wojciech.
- Ja myślę, że wyjaśnienie jest prostsze – powiedział prałat Paweł. – Otóż ten ksiądz proboszcz miał siostrę, a siostra miała małe dziecko, berbecia rocznego, który właśnie uczył się chodzić. No i właśnie ksiądz proboszcz był z wizytą u siostry, a ona prowadzała tego chłopczyka pod pachy i powtarzała: „Tylko nie zrób „bach”, tylko nie zrób „bach””. Ciągle to „bach” przez cztery godziny ten ksiądz słyszał. No i tak mu się wbiło w pamięć po prostu.
- No a przylizane blond włosy z pożyczką? – zapytał ksiądz magister Wojciech.
- No, to faktycznie ksiądz biskup ma. Dobrze powiedziałeś – zakończył prałat Paweł i wziął do ręki „Politykę”.