-
Co tam czytasz, książę? – zapytał ojciec Jacek.
-
Dziesiąty rozdział „Wyznań” Augustyna. W tłumaczeniu
Kubiaka – odpowiedział prałat Paweł.
-
Przecież nie ma innego – zdziwił się ojciec Jacek.
-
„Późno cię umiłowałem, miłości moja” – zacytował ksiądz
magister Wojciech ambitnie.
-
To było trzy strony temu – powiedział prałat Paweł. – Teraz
czytam o libido sciendi.
-
Oj, jakbym chciał, żeby moi seminarzyści mieli to
libido – wtrącił się ksiądz magister Wojciech – ale do tych głupków nic nie
trafia.
-
Jak byłem jeszcze w liceum – powiedział prałat Paweł – przeczytałem
o Augustynie w jakimś opracowaniu, że mówi o takim uczuciu: „libido sciendi” w
dziesiątym rozdziale „Wyznań”. Tak mi się to spodobało. Raz, że było po
łacinie, a drugi, że czułem, że to wyraża też moje uczucia. Ja też to mam!
Muszę przeczytać po łacinie ten dziesiąty rozdział, postanowiłem. Bo ja wtedy już
dość dobrze czytałem po łacinie.
-
Ale był problem – mówił dalej prałat Paweł – gdzie
dostać „Wyznania” w oryginale? W naszej bibliotece parafialnej „Wyznania” były
oczywiście, ale po polsku.
-
No to poszedłem do naszej pani od łaciny – ciągnął
prałat Paweł. - Ona miała wtedy jakieś trzydzieści pięć lat, ale już była
archetypicznie surowa i krążyły o niej legendy, że miała bardzo nieudane, czy
burzliwe, życie osobiste. Czy jedno z drugim.
-
Ale mnie jakoś lubiła – mówił dalej prałat Paweł. – Chociaż
ona też zlekceważyła mój problem z Augustynem i jego, to znaczy moim, libido
sciendi. Powiedziała, jest dużo lepszej literatury łacińskiej niż neoplatonicy.
Dopiero na studiach…
-
No? – powiedział zachęcająco ksiądz magister Wojciech.
-
Bo myśmy mieszkali na tym samym osiedlu i w wakacje był
remont rur, nie było wody, i wszyscy chodzili z wiadrami. I wtedy myśmy się
spotkali w kolejce, i ja mówię: „Pani profesor, może pomogę.” I zaniosłem jej
tę wodę na drugie piętro. Panowie! Na nic się nie oglądałem, tylko na książki.
Może ma „Wyznania”? Ale ona miała bardzo mało książek w domu. Jedna półka nad
starą wersalką. Boże, jakie wtedy przeżyłem rozczarowanie! Pamiętam, wyszedłem
i mówię – dobrze, że idę na księdza. Bo już wtedy byłem w seminarium –
zakończył prałat Paweł i znowu otworzył Augustyna.
-
I nic więcej? – chciał wiedzieć ksiądz magister
Wojciech.
-
Potem się dowiedziałem, że ona była w trakcie
przeprowadzki do pewnego pułkownika w stanie spoczynku. Wszystkie książki
pewnie wywiozła wcześniej. Ale właściwie czy miała „Wyznania”, czy nie miała,
tego nie wiem do dziś. No i nawet herbaty nie dostałem z tej wody z wiadra.