VII. Prałat Paweł zastanawia się, z kogo będzie większy pożytek w niebie



-        Czytałem kiedyś taką opowieść – mówił ksiądz magister Wojciech – że różni agnostycy, przed wojną mówiło się „niedowiarkowie”, to nawet po śmierci nie uwierzą w życie wieczne. Zwłaszcza o takim jednym czytałem, że jak poszedł do nieba i zobaczył, jeśli w niebie można coś zobaczyć, te wspaniałości, które przygotowane są dla sprawiedliwych, to pokiwał głową i powiedział: „przecież to wszystko kicz”. Nawet jak zobaczył Chrystusa siedzącego na majestacie i serafinów ze skrzydłami promienistymi wokół tronu, to powiedział: „Proszę mi tu nie puszczać tych hollywoodzkich, bombastycznych scenariuszy”.

-        To byłoby piękne – zachwycił się ojciec Jacek, może trochę nieortodoksyjnie – usłyszeć taki akt krańcowej odwagi, wierności samemu sobie, takie konsekwentne non serviam w świadomości, że ceną za nieposłuszeństwo jest wieczna kara. Za samą odwagę taki człowiek powinien być zbawiony. Ja sam – ciągnął, zapalając się trochę może za szybko – bardzo się boję, że całe to towarzystwo niebieskie będzie się składać z takich cichych, pokornych, czystego serca, niewinnych, zapłakanych, głodnych, spragnionych, odartych, zdradzonych, oplutych, trzymających się na uboczu, nienarzucających się, urzędników trzeciego czynu i młodszych kelnerów, którzy nigdy nie zostali oberkelnerami, i wszelkiego typu takich, którzy mieli trudne dzieciństwo, w życiu dorosłym nie zrobili kariery przez intrygi otoczenia, a na starość dzieci ich porzuciły, i teraz czepiają się tronu pańskiego ze swoimi krótszymi nogami, egzemami, wrzodami, skrofułami, niezaleczonymi ranami cielesnymi i duchowymi i zasmarkanymi nosami – tutaj ojciec Jacek przerwał, bo musiał napić się wody ze szklanki.

-        Nie potrzebują lekarza zdrowi – chciał wtrącić się ksiądz magister Wojciech, ale prałat Paweł mu przerwał:

-        Ostatnio jeden anioł z Czwartego Chóru opowiadał mi śmieszną anegdotę: otóż przychodzi do niego profesor Kant, puka grzecznie, wsadza tak nieśmiało głowę – on zawsze był taki nieśmiały – i mówi: Enschuldigung, słyszałem, że jest taka możliwość podjęcia pracy w referacie międzynarodowym. „Bylibyśmy zaszczyceni”, mówi do niego ten anioł znad biurka. „Wydaje mi się jednak, że idee pana profesora zostały poniekąd już wcielone w życie przez wiele gremiów międzynarodowych, zwłaszcza są, z tego co mi wiadomo, zawarte w Karcie Narodów Zjednoczonych, nie mówiąc o Akcie Końcowym z Helsinek...” Hm, jawohl, ja śledzę na bieżąco – odpowiada na to profesor Kant, „jednakowoż chciałbym popracować w dziale wpływu na liderów politycznych”. „Bardzo ambitnie” mówi ten anioł profesorowi. „A w jakim kierunku chciałby pan profesor wpływać na liderów”. „W kierunku wiecznego pokoju rzecz jasna”, mówi profesor. „A, to przykro mi”, mówi ten anioł – „W naszym referacie pracujemy na gruncie ścisłego realizmu. Naszym celem jest zbawienie dusz. Jeśli chodzi natomiast o pokój wieczny wśród cywilizacji istot ludzkich i człekopodobnych, to, panie profesorze, uprzejmie zapraszam do lektury Stanisława Lema, on wszystko pięknie wyłożył.” „Ja Polaków nie czytuję. In Polen nichts zu holen”, obraził się Kant i poszedł sobie moczyć nogi w strumieniu, a anioł, doświadczony urzędnik, wrócił do lektury artykułu w kwartalniku „Anioł praktyczny” pt.: „Nowe metody terapii dusz osób uśmierconych bronią chemiczną. Zalecenia postępowania w pierwszej fazie pośmiertnej” – z przykładami, case studies oraz wywiadami z doświadczonymi terapeutami niebieskimi.

-        A ty często z aniołami rozmawiasz – pytał złośliwie ksiądz magister Wojciech.

-        E, wczoraj był przecież obchód Aniołów Stróżów. Muszę coś przecież wiedzieć – powiedział prałat Paweł i dopił resztę wody z karafki.