-
Czytałem kiedyś taką opowieść – mówił ksiądz magister
Wojciech – że różni agnostycy, przed wojną mówiło się „niedowiarkowie”, to
nawet po śmierci nie uwierzą w życie wieczne. Zwłaszcza o takim jednym
czytałem, że jak poszedł do nieba i zobaczył, jeśli w niebie można coś
zobaczyć, te wspaniałości, które przygotowane są dla sprawiedliwych, to pokiwał
głową i powiedział: „przecież to wszystko kicz”. Nawet jak zobaczył Chrystusa
siedzącego na majestacie i serafinów ze skrzydłami promienistymi wokół tronu,
to powiedział: „Proszę mi tu nie puszczać tych hollywoodzkich, bombastycznych
scenariuszy”.
-
To byłoby piękne – zachwycił się ojciec Jacek, może
trochę nieortodoksyjnie – usłyszeć taki akt krańcowej odwagi, wierności samemu
sobie, takie konsekwentne non serviam w świadomości, że ceną za
nieposłuszeństwo jest wieczna kara. Za samą odwagę taki człowiek powinien być zbawiony.
Ja sam – ciągnął, zapalając się trochę może za szybko – bardzo się boję, że
całe to towarzystwo niebieskie będzie się składać z takich cichych, pokornych,
czystego serca, niewinnych, zapłakanych, głodnych, spragnionych, odartych,
zdradzonych, oplutych, trzymających się na uboczu, nienarzucających się,
urzędników trzeciego czynu i młodszych kelnerów, którzy nigdy nie zostali
oberkelnerami, i wszelkiego typu takich, którzy mieli trudne dzieciństwo, w
życiu dorosłym nie zrobili kariery przez intrygi otoczenia, a na starość dzieci
ich porzuciły, i teraz czepiają się tronu pańskiego ze swoimi krótszymi nogami,
egzemami, wrzodami, skrofułami, niezaleczonymi ranami cielesnymi i duchowymi i
zasmarkanymi nosami – tutaj ojciec Jacek przerwał, bo musiał napić się wody ze
szklanki.
-
Nie potrzebują lekarza zdrowi – chciał wtrącić się
ksiądz magister Wojciech, ale prałat Paweł mu przerwał:
-
Ostatnio jeden anioł z Czwartego Chóru opowiadał mi
śmieszną anegdotę: otóż przychodzi do niego profesor Kant, puka grzecznie,
wsadza tak nieśmiało głowę – on zawsze był taki nieśmiały – i mówi:
Enschuldigung, słyszałem, że jest taka możliwość podjęcia pracy w referacie międzynarodowym.
„Bylibyśmy zaszczyceni”, mówi do niego ten anioł znad biurka. „Wydaje mi się
jednak, że idee pana profesora zostały poniekąd już wcielone w życie przez
wiele gremiów międzynarodowych, zwłaszcza są, z tego co mi wiadomo, zawarte w
Karcie Narodów Zjednoczonych, nie mówiąc o Akcie Końcowym z Helsinek...” Hm,
jawohl, ja śledzę na bieżąco – odpowiada na to profesor Kant, „jednakowoż
chciałbym popracować w dziale wpływu na liderów politycznych”. „Bardzo
ambitnie” mówi ten anioł profesorowi. „A w jakim kierunku chciałby pan profesor
wpływać na liderów”. „W kierunku wiecznego pokoju rzecz jasna”, mówi profesor.
„A, to przykro mi”, mówi ten anioł – „W naszym referacie pracujemy na gruncie
ścisłego realizmu. Naszym celem jest zbawienie dusz. Jeśli chodzi natomiast o
pokój wieczny wśród cywilizacji istot ludzkich i człekopodobnych, to, panie
profesorze, uprzejmie zapraszam do lektury Stanisława Lema, on wszystko pięknie
wyłożył.” „Ja Polaków nie czytuję. In Polen nichts zu holen”, obraził się Kant
i poszedł sobie moczyć nogi w strumieniu, a anioł, doświadczony urzędnik,
wrócił do lektury artykułu w kwartalniku „Anioł praktyczny” pt.: „Nowe metody
terapii dusz osób uśmierconych bronią chemiczną. Zalecenia postępowania w
pierwszej fazie pośmiertnej” – z przykładami, case studies oraz wywiadami z
doświadczonymi terapeutami niebieskimi.
-
A ty często z aniołami rozmawiasz – pytał złośliwie ksiądz
magister Wojciech.
-
E, wczoraj był przecież obchód Aniołów Stróżów. Muszę
coś przecież wiedzieć – powiedział prałat Paweł i dopił resztę wody z karafki.