XVI. Prałat Paweł opowiada o nieujawnianiu imienia


           
Panowie oglądali Kabaret Starszych Panów.

-        Miałem kiedyś kleryka na praktykach u nas w parafii – mówił prałat Paweł, kiedy wyłączyli DVD. - Uwielbiał oglądać filmy polskie z lat pięćdziesiątych. Może jeszcze z początku sześćdziesiątych. Nie późniejsze. Pamiętam, przesiadywał w salonie do dwunastej i oglądał. Zainteresowałem się, co ogląda i według jakiego klucza. Zajęło mi z tydzień rozszyfrowanie. Otóż on się kochał w młodych aktorkach z tego czasu.

-        A jak się w nich kochał konkretnie? – zapytał ksiądz magister Wojciech.

-        No, oglądał sobie, przypuśćmy, Polę Raksę – bo on wolał takie bardziej wiotkie, np. Kaliny Jędrusik to już nie znosił – no więc oglądał Polę Raksę, łzy ciekły mu po policzku, a on wycierał je ręką i szeptał do siebie – teraz takich nie ma.

-        A to wielbiciel kobiet – roześmiał się ksiądz magister Wojciech.

-        Wcale nie – powiedział prałat Paweł – bo pamiętam, wysłałem go do studentów oazy, i po dwóch spotkaniach przyszły dwie moje najlepsze aktywistki i powiedziały – niech go sobie ksiądz prałat zabierze, my go nie chcemy. – A dlaczego – pytam. – A taki chamowaty, przerywa i w ogóle nie daje porozmawiać. I w ogóle tak jakoś patrzy nieprzyjemnie. Ten poprzedni był dużo lepszy. - Poprzedni, dodam, grał w piłkę dobrze. I znał się na lotnictwie. I też na samochodach.

-        No i co zrobiłeś? – zaciekawił się ojciec Jacek.

-        Dałem temu mojemu stażyście do posłuchania Lohengrina. Mam takie stare nagranie, z trzydziestego szóstego, pod dyrekcją Furtwänglera. Vintage – uśmiechnął się prałat Paweł. – Może trochę zbyt okrutnie postąpiłem. On przyszedł do mnie potem. – Dziękuję – widziałem, że się cały trzęsie. – Ja też nie ujawniam swojego imienia. – Zrozumiałem, że wyszukał libretto w internecie, na co zresztą liczyłem.

-        Wiesz, kolego – powiedziałem potem do niego – wielu z nas nie ujawnia. Bo potem musielibyśmy odpłynąć na srebrnej łodzi. Ale pamiętaj, że kobiety są ciekawskie naturalnie, ale wcześniej musisz... – No tak, kogoś pobić – roześmiał się po raz pierwszy mój smutny kleryk. Dokładnie przestudiował, pomyślałem.

-        Od tego momentu – powiedział prałat Paweł – mój kleryk był trochę milszy dla tych studentów z oazy. Ale w sumie tak bardzo się jednak nie zmienił. Przyzwyczajenia wieloletnie. Np. w piłkę to się nie nauczył grać.