Siedzieli w stallach po
zakończonych nieszporach. Na dworze wiało, więc nikomu nie chciało się
wychodzić.
-
Taki gorący, burzowy dzień, jak dzisiaj – zaczął prałat
Paweł – przypomina mi ostatni dzień posługi mojego biskupa, u którego byłem
długo sekretarzem – zaczął prałat Paweł.
„No, wreszcie się wydało. Kolejny
sekretarz” – pomyślał ksiądz magister Wojciech.
-
...otóż mój ksiądz biskup nie życzył sobie żadnych
ceremonii. Po prostu odprawił mszę o osiemnastej dla tych kilkunastu starszych
pań w katedrze, jak prawie co dzień, po czym poszedł, jak stał, sam do
zakrystii, uprzedziwszy nas, że chce zostać na chwilę sam. Po dziesięciu
minutach przybiegł zakrystian, czerwony, jakby zobaczył samego patrona parafii
katedralnej, świętego Wita.
-
„Co się dzieje, panie Zenku?” – zapytałem.
-
„Ksiądz biskup się tam rozbiera” – wyjąkał.
-
„Jak to po mszy” - mówię.
-
„Po mszy? E, nie... Inaczej... Szybko, może jeszcze
ksiądz sekretarz zobaczy” – i pociągnął mnie do komórki, w której były
wyłączniki światła w katedrze, i kazał patrzeć przez dziurkę od klucza.
Szczęściem była wielka, dziewiętnastowieczna, na stare klucze.
-
No i co, ducha zobaczyliście? – zapytał ksiądz magister
Wojciech.
-
Nie, tylko ksiądz biskup był w samej koszuli, a
wszystkie jego pontyfikalia – mitra, ornat, alba, stuła, humerał – leżały sobie
na kredensie. A on rozbierał się dalej.
-
Jak to: dalej - zdziwił się ksiądz magister Wojciech.
-
No tak – powiedział prałat Paweł – a więc zdjął swoją
ulubioną białą koszulę, potem spodnie, potem wszystko inne, co tam mężczyźni
mają pod spodem. Potem napiął się, westchnął i ściągnął z siebie skórę. A potem
dalej: mięśnie, tłuszcz, żyły, naczynia limfatyczne i nerwowe, a potem zaczął
rozbierać szkielet. Z lewą ręką jeszcze jakoś mu poszło, ale z prawą było mu
już trochę trudno, więc nagle wzdrygnął się i wszystkie kości: trach! posypały
się na ziemię. No i wtedy wbiegliśmy obaj do zakrystii, patrzymy, a na tych kościach
trzepocze...
-
Co? – zaciekawił się ksiądz magister Wojciech,
spoglądając na fresk na tylnej ścianie chóru, przedstawiający Chrystusa na
tronie.
-
No, oczywiście, bijące dla Ojczyzny wielkie, ofiarne
serce księdza biskupa – zakończył prałat Paweł i również popatrzył na fresk z
Chrystusem.