Ojciec Jacek opowiadał, że jeszcze
na studiach czytał taką historię starożytną, że anioł oprowadzał w nocy mnicha
po celach innych mnichów, jego kolegów po prostu, kiedy spali, i jeden z nich
miał pod habitem węże, drugi worek złota, trzeci znowu stos rękopisów, itp.
-
Przypomina mi to – mówił prałat Paweł – mojego
znajomego księdza – dalszego znajomego właściwie – który wszędzie chodził w
takiej ortalionowej kurteczce narzuconej na czarną koszulę i wełniane spodnie.
Świątek i piątek, zimą i latem.
-
Wielu jest takich – powiedział ksiądz magister
Wojciech.
-
No, ale do niego przyszedł właśnie też kiedyś anioł –
odpowiedział prałat Paweł – konkretnie wieczorem, po wiadomościach
telewizyjnych. Stanął koło fikusa i pyta: „Dlaczego, śmiertelniku, chodzisz
ciągle w tej ortalionowej kurteczce? Nie widzisz, że jest brzydka i
pognieciona? Czy w ten sposób chwalisz piękno stworzenia tym chińskim wyrobem?”
-
„Przepraszam anioła” – mówi ten znajomy ksiądz – „ale nigdy
nie rozmawiam z nieznajomymi. Anioł mi się nie przedstawił.”
-
„Nie poznasz mojego imienia cudownego, zanim nie
nałożysz stroju duchownego” – powiedział ten anioł.
-
„Czy anioł rozumie, że mam na spodzie sutanny wielkie
rozdarcie, bo przechodziłem przez takie leżące pnie z gałęziami i zaczepiłem?”
– mówi ten ksiądz.
-
„To sobie zszyj” – mówi anioł godnie.
-
„Kiedy nie umiem, a właściwie nie mam czasu, bo muszę
iść teraz spowiadać” – mówi teraz ten ksiądz. – „A czy anioł wie, jak święty
Jan Vianney wyraził się o aniołach? Że choćby dwustu tutaj stanęło jeden obok
drugiego, to żaden nie ma władzy odpuszczenia grzechów, którą ma kapłan. Toteż
wydaje mi się słuszne, żebyś ty, mój drogi aniele” – tutaj ten ksiądz zaczął
się wyraźnie spoufalać – „w ramach podziału pracy zaszył mi dziurę w sutannie,
a ja pójdę do konfesjonału.” – I poszedł spowiadać, a anioł siedzi i zaszywa mu
dziurę złotą nitką, którą wyjął z włosów.
-
Toś sobie pięknie wymyślił – powiedział na to ksiądz
magister Wojciech. – Może to wykorzystam kiedyś na kazaniu.
-
No, ale jak miał na imię ten anioł, przedstawił mu się?
– chciał wiedzieć ojciec Jacek.
-
Pewnie tak, ale ja tego imienia nie znam, i mnie się
nigdy dziury nie robią w sutannie, gdybyś chciał wiedzieć – zniecierpliwił się
nie wiadomo czemu prałat Paweł i poluźnił sobie koloratkę.