XLI. Prałat Paweł opowiada o męskości



-          Przyszedł do nas na egzaminy wstępne – opowiadał ksiądz magister Wojciech – taki jeden grubawy, w brzydkich okularach, z dobrymi referencjami od katechety. Egzaminy pisemne świetne. Trochę ogólnie przykurzony. Nawet, pamiętam, miał takie średniowieczne nazwisko: Trąba. Patrzył spod oka i wyginał usteczka, jakby mówił: ja sam sobie mszę mogę odprawić, i lepiej niż wy, klechy głupie i niedouczone. Ja bym takiego od razu do obierania kartofli, tylko że on w końcu się nie zdecydował wstąpić.
-          Oprawki można zmienić, grubego odchudzić – mówił ojciec Jacek – ale czy był w przyjaźni z Chrystusem?
-          Dla mnie, jeśli panowie pozwolą – odezwał się prałat Paweł – czy był mężczyzną?
Panowie zadumali się.
-          Dziewiętnastolatek? – zapytał ksiądz magister Wojciech.
-          Pozwólcie – kontynuował prałat Paweł – byłem w zeszłym roku na rekolekcjach w Krakowie, w pewnym zakonie męskim. Wiedzą panowie, że dotąd miałem takie zdanie o Krakowie, że w tym mieście księża chodzą pod parasolem papieskim, toteż jechałem uprzedzony. Ja, z prerii, pokażę wam na przykładach wziętych z życia, czym jest twarde kapłańskie życie. Po konferencji przyszedł do mnie do celi młody ojciec. Nad herbatą powiedział, że myśli o wystąpieniu z zakonu. – „Wysłano mnie do szpitala wojewódzkiego, na neurologię, mówił. – Głównie nowotwory mózgu. Leży tam młoda dziewczyna, solistka z filharmonii. Bardzo wychudzona. Jak obudzi się z komy, śpiewa altem „Ich will den Kreuzstab gerne tragen”, z przymkniętymi oczami i kołysząc się.”
-          „Proszę księdza” – mówił dalej ten młody zakonnik – „ja nigdy nie byłem sentymentalny, a dziewczyn miałem kilka przed seminarium. Jestem normalnym facetem. Ale niech ona nie śpiewa „Ich will den Kreuzstab gerne tragen”. To jest chichot szatański.”
-          Trzeba było porozmawiać z przeorem, przenieśliby go – zauważył przytomnie ksiądz magister Wojciech.
-          Zrobiłem to – powiedział prałat Paweł. – Ojciec przeor popatrzył na mnie smutno:  „Ona tylko przy nim śpiewa. Mam to nagrane. Chce ksiądz rekolekcjonista posłuchać?” Panowie! Śpiewała jak anioł.

-          To musiało być coś innego – powiedział ojciec Jacek po chwili. - „Ich will den Kreuzstab” jest na głos męski.