-
Przyszedł do nas na egzaminy wstępne – opowiadał ksiądz
magister Wojciech – taki jeden grubawy, w brzydkich okularach, z dobrymi
referencjami od katechety. Egzaminy pisemne świetne. Trochę ogólnie
przykurzony. Nawet, pamiętam, miał takie średniowieczne nazwisko: Trąba.
Patrzył spod oka i wyginał usteczka, jakby mówił: ja sam sobie mszę mogę
odprawić, i lepiej niż wy, klechy głupie i niedouczone. Ja bym takiego od razu
do obierania kartofli, tylko że on w końcu się nie zdecydował wstąpić.
-
Oprawki można zmienić, grubego odchudzić – mówił ojciec
Jacek – ale czy był w przyjaźni z Chrystusem?
-
Dla mnie, jeśli panowie pozwolą – odezwał się prałat
Paweł – czy był mężczyzną?
Panowie zadumali się.
-
Dziewiętnastolatek? – zapytał ksiądz magister Wojciech.
-
Pozwólcie – kontynuował prałat Paweł – byłem w zeszłym
roku na rekolekcjach w Krakowie, w pewnym zakonie męskim. Wiedzą panowie, że
dotąd miałem takie zdanie o Krakowie, że w tym mieście księża chodzą pod
parasolem papieskim, toteż jechałem uprzedzony. Ja, z prerii, pokażę wam na
przykładach wziętych z życia, czym jest twarde kapłańskie życie. Po konferencji
przyszedł do mnie do celi młody ojciec. Nad herbatą powiedział, że myśli o
wystąpieniu z zakonu. – „Wysłano mnie do szpitala wojewódzkiego, na neurologię,
mówił. – Głównie nowotwory mózgu. Leży tam młoda dziewczyna, solistka z
filharmonii. Bardzo wychudzona. Jak obudzi się z komy, śpiewa altem „Ich will
den Kreuzstab gerne tragen”, z przymkniętymi oczami i kołysząc się.”
-
„Proszę księdza” – mówił dalej ten młody zakonnik – „ja
nigdy nie byłem sentymentalny, a dziewczyn miałem kilka przed seminarium.
Jestem normalnym facetem. Ale niech ona nie śpiewa „Ich will den Kreuzstab
gerne tragen”. To jest chichot szatański.”
-
Trzeba było porozmawiać z przeorem, przenieśliby go –
zauważył przytomnie ksiądz magister Wojciech.
-
Zrobiłem to – powiedział prałat Paweł. – Ojciec przeor
popatrzył na mnie smutno: „Ona tylko
przy nim śpiewa. Mam to nagrane. Chce ksiądz rekolekcjonista posłuchać?”
Panowie! Śpiewała jak anioł.
-
To musiało być coś innego – powiedział ojciec Jacek po
chwili. - „Ich will den Kreuzstab” jest na głos męski.