XXXVIII. Ojciec Jacek opowiada o niebezpieczeństwie słuchania Pasji według świętego Mateusza


Panowie włączyli Stinga „Fragile”.
-          Z muzyką ostrożnie – mówił ojciec Jacek, odwracając się jedną połową brodatego  policzka od głośnika, bo było trochę za głośno nastawione – zwłaszcza z takimi pościelówami.
-          Mieliśmy jednego w nowicjacie – ciągnął. – Z wielkim poczuciem winy za własne grzechy zatwardziałe, których nie udało mu się wyplenić. A mnie z niego – tego poczucia winy. Niestety tekst ojca Salija o różnicy między religijną świadomością grzechu i neurotyczną świadomością winy dajemy dopiero na trzecim roku.
-          Ciocia kupiła temu młodemu na imieniny odtwarzacz DVD – opowiadał dalej ojciec Jacek – i jeszcze dała w prezencie nagranie koncertowe „Matthäuspassion”, zdaje się, z Deutsche Grammophon, a ja dałem się nabrać na ukulturalnianie.
-          Zwłaszcza „Erbarme dich” – kontynuował – uważajcie na „Erbarme”! Przecież już Wilde ostrzegał przed trującym efektem „Erbarme” nawet na zrównoważone umysły. A więc mieliśmy podatny grunt: „Erbarme”, kleryka z poczuciem winy, ale bez dobrej znajomości niemieckiego, i francuski kontralt młodego pokolenia, panią Delphine Galou, z garbatym nosem oraz gardłowym „r”, jak to u Francuzki, i urody może nie najprostszej. Ale to tym gorzej. Gdyby była ładna, chociaż tylko ładna, to on by wzruszył ramionami i wyłączył film. Dobrze, że skończyło się tylko na samotnej podróży za pożyczone pieniądze do Tuluzy. Bo pani Delphine śpiewa na co dzień w Opéra de Toulouse.
-          A spotkał się z panią Delphine w końcu – zaciekawił się prałat Paweł, nalewając ostrożnie koniak Remy Martin do kieliszków.
-          Podobno nie mógł znaleźć wejścia dla artystów - powiedział ojciec Jacek. – Więc rozpłakał się biedak i poszedł do najbliższego kościoła, ale ten był zamknięty na kratę, a przed kratą siedzieli narkomani. Jak to we Francji.
-          Pani Galou występuje w Krakowie dość często – powiedział prałat Paweł, szukając w lodówce ośmiorniczek – chyba ostatnio w lżejszym repertuarze. Opery Vivaldiego głównie.
-          Mój nowicjusz jest teraz w Gdańsku na praktykach w Centrum Solidarności. Ale i tak święcenia robimy zawsze w Krakowie – odrzekł ojciec Jacek, dowodząc, że na froncie walki z neurozą ma doświadczenia praktyczne.
-          Smęci ten Sting strasznie – powiedział ksiądz magister Wojciech i poszedł poszukać na regale płyty Iron Maiden.
-          Ej, a co tu jest na tych ośmiorniczkach napisane – zapytał prałat Paweł:  „Mindestens haltbar bis 1/1/200X”. Czekaj, jest też po francusku: A consommer de préférence avant…
-          To znaczy, że od roku przeterminowane – powiedział ojciec Jacek.

-          E – skrzywił się prałat Paweł i wyrzucił całą paczkę do kosza na papiery.